Czy rzeczywiście po 2020 roku upadłość jest „dla każdego”?

Marzec bieżącego roku to nie tylko trzecia rocznica pojawienia się pandemii Covid-19 w Polsce, pamiętnego zamknięcia lasów i… nas samych w domach dla większego, powszechnego dobra. Marzec bieżącego roku to także trzecia rocznica wejścia w życie zmienionych przepisów o upadłości konsumenckiej. Po tych trzech latach obowiązywania znowelizowanych przepisów nie można nie oprzeć się wrażeniu, że tak jak minął już okres prewencyjnej, powszechnej izolacji w związku z występowaniem COVID-19, tak też minął już okres zapoznawania się wszystkich uczestników procesu o upadłość konsumencką z nowymi przepisami i ich stosowaniem w praktyce, co niestety prowadzi do coraz większego zaostrzenia praktyki. Obecnie można odnieść wrażenie, że po pierwszych głosach na temat budowania praktyki upadłościowej osób fizycznych w Polsce, że będzie ona na wzór brytyjski – powszechna, dostępna i łatwa do przeprowadzenia, coraz częściej możemy ją określić mianem innego sloganu marketingowego „dobre (?) bo Polskie”. innymi słowy: w 2020 roku pokazano nam całkiem okazały las, który stopniowo postanowiono zamykać.

Od momentu rozpoczęcia samodzielnej praktyki w ramach prowadzonej kancelarii adwokackiej, a więc od 2015 roku, jako Kancelaria mieliśmy okazję pracować przy upadłościach konsumenckich według znowelizowanych w 2014 roku zasad praktycznie 5 lat – a więc przez cały okres obwiązywania przepisów o upadłości konsumenckiej bez ograniczenia majątkowego w jej ogłaszaniu (przed 2015 roku by ogłosić upadłość konsumencką trzeba było – co do zasady – wykazać, że mamy majątek na koszty postępowania). Nikt wówczas nie mówił o tym, że upadłość konsumencka jest dla każdego, każdy ją ogłosi, a samo rozpoczęcie procedury upadłościowej oznacza automatyczne pozbycie się długów. Problem w tym, że obecnie – mając na uwadze obecnie obwiązujące przepisy – także nie powinniśmy tak mówić… zacznijmy jednak od początku, a mianowicie od wniosku o ogłoszenie upadłości. 

Szybkie rozpoznanie wniosku? Nie tak prędko!

Obecnie, wniosek o ogłoszenie upadłości musi przede wszystkim spełniać wymogi formalne. Nie wchodząc w szczegóły w zakresie praktyki poszczególnych pełnomocników przy sporządzaniu wniosków – mniemam bowiem, że tak jak ja mam swoją praktykę sporządzania wniosków o ogłoszenie upadłości osób fizycznych w określony (a najczęściej kryterium różnicującym jest sąd, do którego upadłości trafiają) sposób, tak też jest w przypadku większości pełnomocników zajmujących się tą dziedziną – co do zasady pierwszych skrzypiec nie gra obecnie szczegółowe uzasadnienie przyczyn, dla których delikwent popadł w stan niewypłacalności, a spełnienie warunków formalnych. W tym miejscu powinniśmy się już zatrzymać by wskazać na to, że co poniektóre sądy wypracowały sobie praktykę w tej materii, która moglibyśmy spokojnie nazwać „uprzykrzającą życie” (przynajmniej z perspektywy pełnomocnika). Bywają wydziały upadłościowe, w których nie wystarczy odhaczenie wybranych rubryk w formularzu składanym za pośrednictwem KRZ, lub – co istotniejsze – ich nieodhaczenie, konieczne jest załączenie stosownego oświadczenia na piśmie, chociażby oznaczałoby ono zamieszczenie jednego zdania „dłużnik nie posiada wierzytelności spornych”. Istnieją wydziały, w których wciąż sama lista wierzytelności jest niewystarczająca i musi mieć ona poparcie w załączanych dokumentach – najczęściej umowach kredytu, najlepiej z harmonogramem. Istnieją niestety też wydziały, a których nawet wniosek, za którego poprawność formalną moglibyśmy dać sobie odciąć przynajmniej lewą rękę i tak jest zwracany z całą listą rzekomych braków formalnych. To oczywiście trzy przykłady, z całej listy różnych przykładów, lecz można już z tego wyciągnąć wniosek numer jeden: wcale nie potrzeba badać przyczyn merytorycznych stanu niewypłacalności, by rozpoznanie wniosku nie było szybkie łatwe i przyjemne.

Dlaczego o tym mówię? Ponieważ w 2019 roku, gdy nowelizowano prawo upadłościowe pod kątem upadłości konsumenckiej, powszechne było porównywanie znowelizowanych przepisów do systemu brytyjskiego. Tak się składa, że takie porównanie też mogę zrobić na podstawie własnej praktyki i niestety pomimo pewnych podobieństw, na tak silne odczłowieczenie procedury upadłościowej, jaka ma miejsce w Wielkiej Brytanii nie mamy co liczyć. Po obserwacji znowelizowanych przepisów przez minione 3 lata mogę jedynie stwierdzić, że nasza praktyka idzie w odmiennym kierunku – chyba jednak bardziej odpowiadający naszemu doświadczeniu w pracy z sądami. Czynnik ludzki ma się u nas wciąż bardzo dobrze.

Ogłoszenie upadłości nie równa się oddłużeniu!

Marzec 2020 roku to nie tylko COVID-19 i znowelizowane przepisy o upadłości konsumenckiej. To także pojawienie się nowej kategorii w dziedzinie prawa upadłościowego, którą można nazwać powszechnie spotykanym hasłem marketingowym „Upadłość dla każdego”. Co kryje się pod tą chwytliwą nazwą? Nic innego jak przekonanie, że ogłoszenie upadłości to pierwszy i ostatni krok do pozbycia się zadłużenia z naszego życia. Tymczasem, o ile w przypadku postępowań upadłościowych między rokiem 2015 a 2020 można było mówić o generalnej zasadzie, że jak już ktoś przeszedł proces o ogłoszenie upadłości obronną ręką i faktycznie ta upadłość została mu ogłoszona to w 98% przypadków kończył to postępowanie planem spłaty lub umorzeniem zobowiązań bez planu spłaty. Obecnie, ogłoszenie upadłości należy rozpatrywać wyłącznie jako jeden – tak właściwie to kończący pierwszy etap – element procedury upadłościowej. Ogłoszenie upadłości to wyłącznie środek, który służy większemu celowi, z którym potocznie i automatycznie łączymy z umorzeniem długów. 

Praktyka w stosowaniu wprowadzonych w 2020 roku przepisów upadłościowych, już trzy lata po ich wprowadzeniu, dość boleśnie daje odczuć to, o czym wspominane było już trzy lata temu – a mianowicie, że tak właściwie proces o ogłoszenie upadłości sprzed marca 2020 roku i po tej dacie różni się tym, że analizę przesłanek ogłoszenia upadłości przeniesiono na proces po ogłoszeniu upadłości. Dla przypomnienia – przed 2020 rokiem, by ogłosić upadłość należało się wykazać całkiem nieskazitelnym charakterem, chwytającą za serce historią życia i obiektywnymi przyczynami, dla których zaciągaliśmy zobowiązania… o tym, żeby przypadkiem te długi nie pochodziły z prowadzenia działalności nie wspominając. Tymczasem, ostatnie doświadczenia w postępowaniach upadłościowych dają jasny przykład tego, że obecnie wystarczy nawet nieistotne (z punktu widzenia dotychczasowej praktyki) nieporozumienie np. w zakresie posiadanego przez dłużnika majątku, by skończyć na rozprawie w sądzie ze złożonym przez syndyka wnioskiem o umorzenie postępowania – czyli upraszczając: zakończenie upadłości i pozostawienie długów w takim stanie, jakbyśmy w ogóle wniosku o upadłość nie składali.

To samo można odczuć względem długości trwania i wysokości ustalanych planów spłaty. Ostatnie półrocze wybitnie pokazało dominującą tendencję do wydawania dość surowych orzeczeń w tym zakresie – spotykamy się coraz częściej z planami spłaty powyżej 50 miesięcy i w wysokości dość rygorystycznie określającej pojęcie „możliwości zarobkowych”. Można wręcz odczuć, że swobodnie galopująca inflacja i jej tendencja do utrzymywania się na wysokim poziomie dosięga nie tylko zakupów codziennych, lecz również planów spłaty. Sądy znów – niczym deja vu z przepisów obowiązujących przed 2020 rokiem – dość rygorystycznie podchodzą do faktu prowadzenia w przeszłości działalności gospodarczej, przedstawianych zaświadczeń lekarskich na stan zdrowia czy wskazywanych wydatków już po osiągnięciu niewypłacalności. Można zatem – zupełnie nie przesadzając – przyjąć, że wniosek numer dwa to: sądy i tak zbadają dogłębnie historię Twojego zadłużenia i będą z tego wyciągnięte (stosowne dla sądu) wnioski.

*      *      *     *

Powyższe to oczywiście jedynie wycinek z wniosków, jakie można wyciągnąć analizując postępowanie upadłości konsumenckiej po 2020 roku. Można by było wiele powiedzieć o zwiększonym udziale syndyka w postępowaniu prowadzonym w formie uproszczonej i konsekwencji z tego wynikających dla upadłego, wpływie wprowadzenia systemu Krajowego Rejestru Zadłużonych (KRZ) na proces ogłaszania upadłości, czy chociażby o tym, czy KRZ i obowiązek posiadania przez upadłego konta w portalu nie jest przypadkiem elementem wspierającym wykluczenie cyfrowe niektórych upadłych. Co istotne jednak, warto zestawić to, co było przedmiotem licznych konferencji prasowych poprzedzających wprowadzenie zmienionych przepisów o upadłości konsumenckiej, z tym jak faktycznie obecnie wygląda praktyka przeprowadzania postępowania upadłościowego. Co więcej, patrząc na to w jakim kierunku idzie praktyka sądowa i orzecznicza w tym zakresie, można powoli dojść do wniosku, że upadłość konsumencka jak nigdy potrzebuje współpracy z pełnomocnikami, jednak wbrew pozorom wcale nie mówimy tutaj jednie o postępowaniu o ogłoszeniu upadłości, a coraz bardziej o postępowaniu po ogłoszeniu upadłości.